Géraldine Boublil

Sposób, w jaki odbieramy wnętrza, jest podobny do tego, jak odbieramy sztukę, to coś bardzo emocjonalnego.

Tekst: Maja Von Horn
Zdjęcia: Géraldine Boublil

„Moda na wystrój domów zastąpiła zainteresowanie ubraniami” mówi Géraldine Boublil, paryska stylistka, konsultantka mody i twórczyni nowego wnętrzarskiego projektu Things From.

Géraldine Boublil Chylak 2
Géraldine Boublil Chylak 3
Zobacz torebkę

Maja von Horn: Kiedy zaczęłaś prowadzić bloga Erin Off Duty?

Géraldine Boublil: W 2017 roku, dla zabawy, nie był to pomysł na biznes. Ale zanim się zorientowałam, po dwóch miesiącach blog stał się moją firmą! Od samego początku bardzo uważnie dobierałam marki, z którymi chcę współpracować. Bloger sam staje się marką, więc trzeba bardzo uważać, co się buduje i z kim pracuje. Byłam wybredna, wybierałam tylko najciekawszych projektantów. Sześć miesięcy po tym, jak założyłam Erin Off Duty, Prada zaprosiła mnie do Włoch – był to jedyny wyjazd dla influencerów, jaki kiedykolwiek zorganizowali. Właśnie wtedy wszystko się zaczęło. Ostatnie trzy lata przed pandemią były dla mnie bardzo intensywne, ciągle podróżowałam.

M.v.H.: A potem wprowadzono lockdown.

G.B.: Ludzie przestali się ekscytować ubraniami i inwestowaniem w modę, ale za to – zamknięci w czterech ścianach – zainteresowali się wystrojem swoich domów. Wnętrza zastąpiły modę! Przed pandemią nie miałam czasu, by zastanowić się nad nowymi przedsięwzięciami, ale podczas lockdownu miałam go nagle bardzo dużo. Razem z moją przyjaciółką i partnerką biznesową, argentyńską architektką Jessicą Solnicki, postanowiłyśmy połączyć świat mody i wnętrzarstwa. Chciałam projektować meble, które będą pożądane i unikalne. Tak powstało Things From. Jessica ma wspaniałą pracownię w Argentynie, wszystko wykonuje się tam ręcznie, z poszanowaniem środowiska naturalnego. Używamy wyłącznie lokalnych materiałów, w większości resztek pochodzących z przemysłu modowego. Naszym celem jest współpraca z domami mody i wykorzystanie ich DNA do tworzenia mebli oraz przedmiotów wnętrzarskich, np. resztki od Hermèsa dostają drugie życie jako tapicerka krzeseł, a tweed z żakietów Chanel służy do pokrycia pufów czy foteli. Chcemy produkować w małych ilościach, by ludzie, którzy kupią nasze przedmioty, mogli poczuć, że posiadają coś unikatowego. Jako pierwszy powstał stołek ze skóry i drewna – chcemy pokazać domom mody, co potrafimy zrobić przy ich pomocy. Ze względu na wyjątkową jakość jest dość drogi, ale za to może pełnić różne funkcje – wystarczy go przestawić: obok sofy będzie dodatkowym siedziskiem albo podnóżkiem, a koło łóżka posłuży jako stolik nocny. Chodzi o to, by mieć w domu ponadczasowe i wszechstronne sprzęty. Nasze stołki sprzedajemy na The Scope, nowojorskiej platformie dla wschodzących projektantów.

Stool 1

Stołek 1, Things From

Géraldine Boublil Chylak 4
Zobacz torebkę
Géraldine Boublil Chylak 5

M.v.H.: Gdzie szukasz wnętrzarskich inspiracji?

G.B.: Lubię duńskie i włoskie wnętrza, zarówno dawne, jak i współczesne. Uwielbiam prace Pierre’a Yovanovitcha, niektóre projekty Zahy Hadid, bardzo inspiruje mnie także forma zapoczątkowana przez Le Corbusiera, z którym zresztą łączy się zabawna historia. Moje liceum na przedmieściach Paryża nosiło nazwę Lycée Le Corbusier, ale jako uczennica nie wiedziałam zbyt wiele o patronie mojej szkoły. Zawsze też zastanawiałam się, co to za budynek stoi naprzeciwko liceum. Okazało się, że to Villa Savoye, najsłynniejsza willa projektu Le Corbusiera. Ludzie przyjeżdżają z całego świata, by ją obejrzeć. Uwielbiam też włoskiego projektanta Gio Pontiego. Jego projekty są bardzo proste, ale skuteczne, w ponadczasowym stylu. Lubię obłe kształty, w moim mieszkaniu można je odnaleźć wszędzie – w lampach, lustrach, nawet moja sofa ma falisty kształt. Sposób, w jaki odbieramy wnętrza, jest podobny do tego, jak odbieramy sztukę, to coś bardzo emocjonalnego. Gdy przedmiot jest zbyt ostry, ma za dużo kantów, nie będzie mnie pociągał.

M.v.H.: Od zawsze interesowałaś się modą?

G.B.: W latach 90. cały pokój wykleiłam plakatami supermodelek – Naomi Campbell, Christy Turlington, Cindy Crawford – uwielbiałam je wszystkie. Na przedmieściach Paryża, gdzie dorastałam, dzieci ubierano w klasycznym stylu, ale ja zawsze zakładałam coś wyjątkowego. Dzieciaki często komentowały: „Co ty masz na sobie?!”. Ubierał mnie wtedy tata, zawsze nosiłam kapelusik i torebkę. Chyba byłam dla niego kimś w rodzaju lalki do przebierania. Z kolei jako nastolatka przechodziłam różne fazy – byłam i gothem, i hipiską zainspirowaną Vanessą Paradis. Tata – dużo bardziej niż moja mama – uwielbia modę i zakupy, więc gdy zaczęli się spotykać, chodził do Yves Saint Laurent czy Diora i kupował jej tam niesamowite rzeczy. Zawartość szafy mojej mamy była wyjątkowa. Na szczęście dla mnie mama wszystko zachowała i dzisiaj jej ubrania są częścią mojej garderoby.

Géraldine Boublil Chylak 6
Géraldine Boublil Chylak 7

M.v.H.: Kariera w branży mody była więc oczywistym wyborem?

G.B.: Studiowałam marketing w szkole biznesowej w Paryżu, później odbyłam wiele staży w działach PR, m.in. u Diora w Londynie oraz u Givenchy i Ralpha Laurena w Paryżu. Spędziłam też dwa lata w Nowym Jorku, by zdobyć dodatkowe doświadczenie zawodowe. Najpierw pracowałam jako modelka, ale zlecenia nie były regularne, więc zaczęłam się udzielać w showroomach i różnych domach mody. Potem mój narzeczony dostał pracę w Paryżu i musieliśmy wrócić. Zaczęłam reprezentować markę House of Harlow należącą do Nicole Richie – byłam odpowiedzialna za dystrybucję w Europie. To doświadczenie dało mi możliwości i niezbędne kontakty do stworzenia własnej linii butów Erin Adamson – Erin to drugie imię mojej córki, a Adam to mój syn. Wszystko robiłam sama – od wizyt we włoskich fabrykach po marketing i PR. Nie miałam inwestorów, a pieniądze, które zarobiłam, inwestowałam w następne kolekcje. Praca w pojedynkę bardzo obciąża psychicznie, trudno utrzymać wiarę w swój produkt i kontynuować biznes. Chociaż już się tym nie zajmuję, bardzo się cieszę, że przeszłam tę drogę, bo posiadanie własnej marki to jedyny sposób, by nauczyć się branży od A do Z. Jeśli prowadzisz własną firmę, to – mimo że sypiasz wtedy bardzo źle – uczysz się wszystkiego. Gdy pracujesz dla kogoś, zaangażowanie jest jednak inne.

M.v.H.: Jak zmieniła się twoja garderoba w ciągu ostatniego roku?

G.B.: Podczas pandemii pozbyłam się połowy ubrań. Zostały tylko naprawdę uniwersalne – te, które mogę nosić bez zastanawiania się, jak je wystylizować. Jestem przywiązana do klasyki, do bardzo dobrych rzeczy vintage i ponadczasowych marek, jak: Ralph Lauren, Prada, Yves Saint Laurent. Lubię dobrze skrojone ubrania – to bardzo ważne, bo jeśli coś źle leży, to również źle się w tym czujemy, wpływa to negatywnie na nasz nastrój. Odpowiedni krój dodaje pewności siebie.

Géraldine Boublil Chylak 8
Zobacz torebkę
Géraldine Boublil Chylak 9

M.v.H.: Wiele razy byłaś fotografowana z torebkami Chylak. Za co cenisz tę markę?

G.B.: Bardzo fajnie się pozycjonuje: to świetna jakość za bardzo uczciwą cenę – a nawet o wiele wyższa jakość w porównaniu do przystępnej ceny! Uwielbiam kształty, kolory i tekstury wyrobów Chylak – są ponadczasowe, dla mnie to ważne. Odcienie beżu i brązu dodają szyku. Moją ulubioną jest torebka z efektem krokodyla, wygląda naprawdę luksusowo. Podoba mi się również, że firma oferuje różne paski – to bardzo praktyczne rozwiązanie. Gdy zakładasz markę, musisz być charakterystyczny, w przeciwnym razie ludzie zrobią zakupy u tych, którzy wyrobili już sobie renomę – u znanych projektantów.

M.v.H.: Myślałaś kiedyś o tym, by mieszkać gdzie indziej niż w Paryżu?

G.B.: Przed pandemią jeździliśmy na wakacje do Los Angeles, gdzie wynajmowaliśmy piękny modernistyczny dom, który uwielbiamy. Dzieci chodziły na półkolonie, więc mieliśmy z mężem dużo czasu, by cieszyć się Miastem Aniołów. L.A. jest świetne – wspaniała jakość życia, zawsze świeci tam słońce, dla dzieci to cudowne miejsce. Obejrzeliśmy kilka domów i przez chwilę rozważaliśmy przeprowadzkę, ale w końcu mąż mnie przekonał, że to jednak zbyt daleko od Europy. Wychowywałam się w domu z ogrodem, ale moje dzieci nie dorastają w otoczeniu przyrody. Szczególnie teraz, podczas pandemii, czuję się trochę źle z tego powodu. Ludzie coraz częściej wyprowadzają się z Paryża w poszukiwaniu lepszej jakości życia – bez zgiełku, ruchu ulicznego i całego tego szaleństwa.

M.v.H.: Za co najbardziej lubisz Paryż?

G.B.: To miasto jest jak muzeum na wolnym powietrzu – ze swoją architekturą, budynkami w stylu haussmannowskim i wszystkimi kawiarenkami. Panuje tu magiczna atmosfera. Każdego ranka zawożę moją 11-letnią córkę do szkoły na drugim brzegu Sekwany, najczęściej autobusem – i wtedy wracam do domu pieszo. Gdy przechodzę przez Pont de la Concorde, myślę sobie: „Wow, jak tu cudownie!”. To najpiękniejsze miasto świata, tylko Rzym może konkurować z Paryżem. Sami Francuzi to jednak zupełnie inna historia, potrafią być dość nieprzyjemni w porównaniu do innych narodów. Ostatnio byłam z dziećmi w Kopenhadze, ciągle powtarzały: „O Boże, wszyscy są tu tacy mili!”. We Francji nie jesteśmy do tego przyzwyczajeni.

Géraldine Boublil 11
Géraldine Boublil Chylak 10
Zobacz pasek

Ulubione miejsca Géraldine w Paryżu

  1. Restauracja i czas na herbatę: Toraya
  2. Miejsce na spacer: Wczesny poranek w tygodniu w Palais Royal
  3. Jedzenie na wynos: Yam’ tcha (na bao)
  4. Pchli targ: rue de Bretagne (dwa razy do roku)
  5. Kawa: Cafe Kitsune
  6. Kwiaty: Debeaulieu
Czytaj dalej
Shini Park
Rozmowy
Bycie dobrym digital storyteller to umiejętność patrzenia ponad trendami, wykraczania ponad to, co robią inni.
Close navigation