Shini Park

Bycie dobrym digital storyteller to umiejętność patrzenia ponad trendami, wykraczania ponad to, co robią inni.

Tekst: Maja Von Horn
Zdjęcia: Aneta Wieczorek

Jak zostaje się digital storyteller? Shini Park, założycielka CUBICLE – platformy poświęconej mistrzom sztuk wizualnych – opowiada nam o swoim wyjątkowym życiu i karierze.

Gdy dzwonię do Shini na Zoomie, w tle widać malediwską plażę, wielkie fale oceanu i palmę, której liście lekko falują na wietrze. Jak można się spodziewać po kimś, kto robi karierę w internecie, plaża okazuje się filtrem, którego Shini używa dla zabawy. W rzeczywistości jest w swoim domu w Konstancinie-Jeziornie, gdzie mieszka z mężem Maćkiem i ich nowym szczeniaczkiem Bananą. To, co odróżnia Shini od wielu ludzi ze świata mody, to błyskotliwe, sarkastyczne poczucie humoru. – Nauczyłam się tego od was, Polaków – mówi.

Maja von Horn: Urodziłaś się w Seulu, ale dorastałaś w Warszawie. Kiedy twoja rodzina przeprowadziła się do Polski?

Shini Park: Rodzice wyjechali z Korei Południowej, gdy miałam rok, najpierw zamieszkaliśmy w Wiedniu. Planowali przenieść się do Warszawy ze względu na pracę mojego taty, który miał kontrakt w firmie elektronicznej. Polska była jeszcze krajem komunistycznym, więc czekali w Wiedniu, aż zmieni się sytuacja polityczna. Gdy tylko tak się stało, w 1990 roku przeprowadziliśmy się do Warszawy, miałam wtedy trzy lata.

M.v.H.: Dobrze mówisz po polsku?

S.P.: Nie. Oczywiście potrafię się dogadać, ale nie tak, żeby prowadzić swobodną rozmowę. Żałuję, że nie miałam powodów, by lepiej nauczyć się polskiego – chodziłam do amerykańskich i brytyjskich szkół, gdzie mówiłam wyłącznie po angielsku. Mój mąż jest Polakiem. Ale mimo to nie mówię po polsku wystarczająco dobrze, żeby wyrazić swoją osobowość w tym języku.

M.v.H.: Po szkole wyjechałaś do Londynu, studiowałaś grafikę w Central Saint Martins.

S.P.: Tak, i zostałam nad Tamizą przez 12 lat. Potem uznaliśmy z mężem, że czas na nowy rozdział, i na kolejne dwa lata przeprowadziliśmy się do Kopenhagi. Gdy wybuchła pandemia, wróciliśmy do Polski.

M.v.H.: Jak zaczęła się twoja przygoda z tworzeniem treści w internecie?

S.P.: Projektowałam strony internetowe, odkąd skończyłam 17 lat. Tworzyłam je dla klientów z Holandii, zawsze byłam online. Wtedy jeszcze pracowaliśmy na modemie, moi rodzice nie byli więc zachwyceni, że tak często korzystam z internetu.

ShiniPark Chylak 086v 01
ShiniPark Chylak 047v 01
Zobacz torebkę

M.v.H.: Jak zostaje się projektantem stron internetowych w wieku 17 lat? Skąd ta fascynacja?

S.P.: Mając 13 lat, stworzyłam własny magazyn w całości poświęcony Britney Spears i Christinie Aguilerze. Internet był wtedy nowością. Ściągnęłam z sieci wszystkie zdjęcia – samo to zajęło mi kilka dni – i wydrukowałam na atramentowej drukarce. Gdy miałam 15-16 lat, chciałam zaprojektować fanpage Christiny Aguilery. Choć używałam dosyć ograniczonego wówczas internetu, nauczyłam się projektowania i kodowania stron. Umiałam to więc na długo przed studiowaniem grafiki.

M.v.H.: Co cię zainspirowało do stworzenia bloga Park & Cube?

S.P.: Byłam wtedy studentką, ale wszystkich znajomych miałam na LiveJournal, bardzo popularnej wówczas platformie blogowej. Założenie bloga stanowiło więc naturalną kolej rzeczy. Park & Cube to produkt mojego okresu dojrzewania. A jeśli ma się już bloga, to trzeba robić zdjęcia. Kupowałam więc nowe obiektywy, cały czas się doszkalałam. Moja kariera fotograficzna rozwijała się równolegle z karierą graficzną.

M.v.H.: Niektórzy blogerzy zatrudniają fotografów.

S.P.: Ja chyba mam potrzebę, żeby wszystko robić samodzielnie. Gdy żyjesz w kraju, z którego nie pochodzisz, uczysz się, by polegać tylko na sobie. Poza tym jestem introwertyczką i zawsze szukałam sposobów na uniknięcie rozmowy z obcymi ludźmi, szczególnie jako nieśmiała nastolatka.

M.v.H.: Tematyką twojego bloga była moda. Czy to właśnie Londyn cię zainspirował?

S.P.: Bardziej chodziło o styl niż o modę. Nie zależy mi specjalnie na branży mody, lecz na tym, by wybrać temat i opowiedzieć związaną z nim historię. Brałam parę rękawiczek i jechałam do fabryki, w której były produkowane, by pokazać kunszt rzemiosła. To było jak tworzenie pamiętnika czy albumu z inspiracjami. Zdjęcia odgrywały dużą rolę, ale równie ważne były teksty.

M.v.H.: Blog stał się pracą na pełen etat?

S.P.: Do tej pory miałam pełnoetatową pracę jako dyrektor artystyczna jednej z platform internetowych. Ale pewnego dnia moja szefowa zniknęła, a wraz z nią moja praca. Musiałam zadać sobie wtedy pytanie: czy muszę szukać nowego zatrudnienia, czy może spróbować sprawić, żeby mój blog stał się moją pracą?

Ustaliliśmy z mężem, że dam sobie trzy miesiące, by się przekonać, czy to zadziała. Okres próbny okazał się dużym sukcesem – zaczęłam więc zajmować się blogiem na pełen etat. Zarabiałam na współpracach, miałam sponsorów, robiłam zdjęcia dla różnych marek. Ale po dziewięciu latach miałam już dość bloga – wrzucałam posty zaledwie raz w miesiącu. To był naturalny koniec, czułam, że muszę zacząć coś nowego, by odzyskać tę niewinność, którą miałam 10 lat wcześniej.

M.v.H.: W 2018 roku założyłaś CUBICLE – platformę internetową i drukowany magazyn. Marzyłaś o papierowej wersji od czasu wydania magazynu z Britney i Christiną?

S.P.: CUBICLE, starszą siostrę Park & Cube, otworzyłam w dziesiątą rocznicę powstania bloga. To była moja osobista metamorfoza. Pomyślałam: „Przez te 10 lat tyle się już nauczyłam. Nadszedł czas, żeby teraz wykorzystać całą tę wiedzę”. A bloga zarchiwizowałam, żebym nie mogła już do niego wracać.

CUBICLE miał być platformą cyfrową, nie myślałam wtedy o wersji papierowej. Pomysł powstał po wydrukowaniu broszury z okazji otwarcia CUBICLE – tak bardzo spodobał nam się proces jej tworzenia, że podjęliśmy decyzję o wydawaniu magazynu drukiem. Teraz – jako album w twardej oprawie – ukazuje się raz w roku. Drukujemy go w Krakowie, a tworzony jest na całym świecie przez mój zespół, który ma swą siedzibę w Londynie.

ShiniPark Chylak 063v 01
ShiniPark Chylak 2
Zobacz torebkę

M.v.H.: Ile osób pracuje w CUBICLE?

S.P.: Jest nas siedmioro – większość w Londynie, część w Stanach Zjednoczonych i Ameryce Południowej. To globalny team, co okazało się bardzo pomocne, gdy wybuchła pandemia. Grafik, którego zatrudniłam wiele lat temu, okazał się wspaniały w tworzeniu wizualnych historii. Teraz jest dyrektorem artystycznym CUBICLE i CUBE Collective – agencji, która zrzesza nasz magazyn, moje prywatne projekty i zlecenia od klientów.

M.v.H.: Na czym polega jego bycie „wspaniałym w tworzeniu wizualnych historii”?

S.P.: To umiejętność patrzenia ponad trendami, wykraczania ponad to, co robią inni. Gdy myślimy o sesjach mody czy opowiadaniu modowych historii, widzimy kolorowe magazyny, w których dużą rolę odgrywa polityka. Wszystko kręci się wokół reklamodawców, trzeba mieć bohaterów, którzy są hot, jest o nich głośno.

Nasz dyrektor artystyczny z wykształcenia jest historykiem sztuki, dlatego w CUBICLE wszystko wywodzi się od mistrzów sztuk wizualnych – architektów, malarzy, rzeźbiarzy, fotografów. Jako temat wiodący obieramy np. Helmuta Newtona czy Horsta P. Horsta – i odwołujemy się do jego twórczości. Chcemy, by moda i wszystko inne w naszym magazynie pracowało dla tej historii, a nie odwrotnie.

Zawsze wysoko ceniłam rzemiosło, w opowiadaniu historii bierze się ono z kontekstu i tła historycznego. Nie chcę robić niczego oderwanego od kontekstu. A to by się zmieniło, gdyby do magazynu wkroczyła polityka.

M.v.H.: W CUBICLE nie ma reklam. Jak wam się to udaje?

S.P.: Jestem z tego bardzo dumna. Finansujemy go z pozostałych gałęzi naszego biznesu – agencji czy mojej pracy jako influencerki. Przy okazji: nie cierpię tego słowa.

M.v.H.: Czym dokładnie zajmuje się agencja CUBE Collective?

S.P.: Założyłam ją w 2015 roku, by móc realizować zlecenia niezwiązane z moim blogiem – tworzenie stron internetowych, branding itd. Produkujemy wszystko, co jest związane z CUBICLE. Ale mamy też powracających klientów, jak np. Ferragamo, dla których tworzymy treści cyfrowe. Z kolei dla wielu klientów robimy branding. CUBE Collective to firma oferująca rozwiązania o zakresie 360 stopni: nie ograniczamy się do produkcji cyfrowej – jeśli klient chce mieć sklep pop-up w londyńskim Soho albo ogródek piwny w Berlinie, zrobimy to.

CUBICLE vol. 2

CUBICLE nr 2

ShiniPark Chylak 041v 01
ShiniPark Chylak 044v 01
Zobacz pasek

M.v.H.: Czy twój styl zmienia się w zależności od tego, gdzie mieszkasz?

S.P.: Zdecydowanie tak, i w dużej mierze zależy to również od tego, czy jeżdżę samochodem, czy nie. Moda stanowi kolejną warstwę naszego sposobu porozumiewania się. Zwłaszcza w Polsce – gdzie, jak wspomniałam, nie znam dobrze języka – mogę się komunikować za pomocą tego, co mam na sobie: moje ubrania powiedzą, czy jestem zabawna albo czy chcę być traktowana poważnie. Mieszkając w Londynie, jako osoba młoda i szalona łączyłam wszystko ze wszystkim, w stylu Susie Bubble, czyli bardzo kolorowo, kropki z paskami itd. Było to możliwe tylko dlatego, że w Londynie nikt nie zwraca uwagi na to, co nosisz na sobie. To właśnie wtedy pokochałam ideę wykorzystywania ubrań w celu wyrażania swojej osobowości. Jako dwudziestoparolatka codziennie zakładałam buty na obcasach – nawet gdy szłam na uczelnię, taszcząc wielką torbę z przyborami plastycznymi.

Z kolei gdy przeprowadziłam się do Kopenhagi, mój styl stał się kompletnie minimalistyczny. Wszyscy nosili tam sneakersy, ja również. A ponieważ w Danii w większości mówi się po angielsku, nie miałam potrzeby porozumiewania się strojem.

Natomiast teraz, w Polsce, wszędzie jeżdżę samochodem, więc znów zakładam obcasy. Ale przyzwoite, już nie na platformach.

M.v.H.: Za co najbardziej cenisz torebki Chylak?

S.P.: Jestem pod wielkim wrażeniem tej marki, uważam, że to jedna z najlepszych rzeczy, jakie powstały w Polsce. Dla mnie branding jest niemal tak samo ważny jak produkt, a w przypadku Chylak obie te kwestie są na tym samym poziomie. Marka została na dłużej w mojej świadomości dzięki świetnemu brandingowi i koncepcji artystycznej. Właśnie na tym polega siła opowiadania historii osadzonej wokół produktu.

M.v.H.: Czy dorastanie w Polsce bywało dla ciebie trudne?

S.P.: Polska jest moim domem. Dorastałam na Wilanowie, w społeczności ekspatów, chodziłam do międzynarodowych szkół, ze wszystkimi rozmawiałam po angielsku. To – oczywiście – nie jest sytuacja reprezentatywna dla całego kraju. Nie walczyłam o przetrwanie, jak musi to robić wielu imigrantów. Jedyna różnica polega na tym, że wyglądam zupełnie inaczej niż wszyscy. Ale nikt mnie z tego powodu nie dręczył, nie doszło do żadnych incydentów na tle rasowym, które by mnie zraniły. Czuję się w Polsce jak u siebie.

M.v.H.: Odwiedzasz czasami Koreę Południową?

S.P.: Tak, to dla mnie jak wycieczka do Disneylandu. Lubię pojechać na trzy dni i świetnie się zabawić, tętni tam wspaniałe życie nocne – idziesz do barów, potem do klubów, a stamtąd prosto na śniadanie o piątej rano. Jednak potem lubię wrócić do domu.

ShiniPark Chylak 035v 01
Zobacz torebkę
ShiniPark Chylak 029v 01

Ulubione miejsca Shini w Londynie

  1. Isabel wspaniałe miejsce by poczuć dawny styl glamour i napić się świetnych drinków po pracy
  2. Lyle’s uosobienie nowoczesnego brytyjskiej kuchni (koniecznie zarezerwuj)
  3. Shreeji News miejsce na zakup rzadkich książek i magazynów
  4. Studio Arva N1 eleganckie miejsce na zdjęcia, gdy brakuje Ci inspiracji (bądź pada deszcz)
  5. Pfeffer Sal najlepsze zabiegi na twarz w mieście
  6. Brick Lane Food Market na doskonały etiopski lunch w mieście
Czytaj dalej
Marta Cygan
Rozmowy
Drogie ubrania naprawdę nie są cool, szczególnie teraz.
Close navigation