Rosh Mahtani

Zaczęłam projektować biżuterię z poczucia zagubienia, samotności. Chciałam nawiązać pewien dialog i w ten sposób pomóc ludziom, by czuli się mniej samotnie – mówi Rosh Mahtani, założycielka marki Alighieri, z którą rozmawiamy o jej woskowych rzeźbach, życiu w Londynie i odnajdywaniu światła w ciemności.

Tekst: Maja von Horn
Zdjęcia: Benjamin Werner

Po ukończeniu romanistyki na Oksfordzie Mahtani czuła się bardzo zagubiona. Ukojenie przyniósł XIV-wieczny poemat Boska komedia autorstwa Włocha, Dantego Alighieri. Zainspirowała się na tyle, by stworzyć linię biżuterii – jedną sztukę do pary z każdą ze stu pieśni dzieła. Osiem lat później biżuteria jej marki – na cześć poety nazwana właśnie Alighieri – dostępna jest w ponad 110 sklepach i ma rzesze fanów na całym świecie.

Maja von Horn: Twoi dziadkowie wyemigrowali z Indii do Zambii, zabierając ze sobą zaledwie kilka sztuk rodzinnej biżuterii. Czy dorastanie w Afryce miało duży wpływ na Twoje życie?

Rosh Mahtani: Zdecydowanie. Wychowywałam się w zambijskim miasteczku. Nie było tam nic do roboty, więc musiałam sama organizować sobie rozrywkę – robiłam farbę z liści, szyłam notesiki, zbierałam kamienie. Zawsze fascynowały mnie różne przedmioty. Życie w Afryce bardzo mnie uformowało. Żyłam we własnym świecie.

M.V.H.: Miałaś dziewięć lat, gdy Twoja rodzina przeniosła się do Londynu. Czy właśnie tam odkryłaś swoją pasję do literatury?

R.M.: Zawsze kręciłam się także wokół opowieści i gawędziarstwa. Pisałam opowiadania, uwielbiałam czytać. To był mój cały świat. Można potraktować to jako swoistą formę ucieczki, ale uwielbiałam, gdy w wyobraźni mogłam się przenosić do innych krain. To niezwykłe uczucie.

M.V.H.: Później skończyłaś romanistykę na Oksfordzie. Czy marzyłaś o tym jako dziecko?

R.M.: Nigdy nie rozpatrywałam takiej możliwości. Moi rodzice nie ukończyli studiów, pochodzą ze skromnych rodzin. Dorastając, nie wiedziałam, co chcę robić. Zawsze myślałam o dziennikarstwie, bo uwielbiałam języki obce i pisanie – wspólny mianownik stanowiło tu porozumiewanie się z ludźmi i słuchanie ich opowieści.

chylak-rosh-1
chylak-rosh-12

M.V.H.: Czy właśnie na studiach odkryłaś Dantego i jego Boską komedię, która później zainspirowała Cię do założenia własnej marki?

R.M.: Zaczęłam się uczyć francuskiego jako całkiem mała dziewczynka. A gdy w wieku 19 lat po raz pierwszy pojechałam do Włoch, kompletnie zakochałam się w tamtejszej kulturze, kuchni, w pasji Włochów i sposobie, w jaki się komunikują. Podjęłam decyzję o studiowaniu romanistyki, mając nadzieję, że będzie to świetna okazja, by nauczyć się języków, podróżować i odkrywać sztukę. Historia kultury zawsze była dla mnie bardzo ważna. Tak poznałam Dantego. Zakochałam się w jego Boskiej komedii, bo to opowieść o zagubieniu i niemożności odnalezienia światła. To bardzo uniwersalne doświadczenie.

M.V.H.: Samotność Dantego przemówiła do Ciebie tak mocno, że na jego cześć nazwałaś swoją markę Alighieri. Czy była to biżuteria, która narodziła się z samotności?

R.M.: To uczucie często towarzyszyło mi w dzieciństwie. Nie mogłam za bardzo się odnaleźć. Czułam się zagubiona. Chciałam nawiązać pewien dialog i w ten sposób pomóc ludziom, by czuli się mniej samotnie. Jesteśmy teraz bardziej skomunikowani niż kiedykolwiek indziej, ale jesteśmy też bardziej osamotnieni.

M.V.H.: Czy Twoja samotność jest związana z życiem w tak wielkim mieście jak Londyn?

R.M.: Ma głęboki związek z tym, kim jestem. Moja rodzina pochodzi z Indii, a dla mnie jest to obcy kraj. Za swoją ojczyznę uważałam Zambię. Z kolei w Londynie jako jedyna w szkole nie byłam biała, przez co czułam się bardzo wyobcowana. Tak wyglądała moja droga do odkrycia własnej tożsamości: to była moja samotność, poczucie wyobcowania.

M.V.H.: Każdy ze stu elementów pierwszej kolekcji biżuterii Alighieri odzwierciedlał jedną ze stu pieśni Boskiej komedii. Czy był to dla Ciebie terapeutyczny proces?

R.M.: Zdecydowanie. Terapeutyczny i oczyszczający.

chylak-rosh-10
chylak-rosh-3

M.V.H.: Jak wygląda Twoje projektowanie? Jesteś samoukiem, prawda?

R.M.: Zrobiłam jednodniowy kurs rzeźbienia w wosku i zakochałam się w tej technice – mocno do mnie przemówiła. Kupiłam trochę wosku i po prostu zaczęłam tworzyć. Nie wiedziałam zbyt dużo o tym materiale, ale właśnie to, że nie znałam zasad, było dla mnie świetne – dało mi poczucie wolności. Ekscytujące doświadczenie!

M.V.H.: Co to za wosk?

R.M.: Jest to specjalny rodzaj wosku, który można odlewać. Zaczęłam z niego rzeźbić, tworząc faktury, które wyglądały jak wprost wyjęte z Boskiej komedii. Chciałam badać niedoskonałość i wrażliwość poprzez fakturę.

M.V.H.: Alighieri ma już osiem lat. Czy twój proces projektowania znacznie się zmienił przez ten czas?

R.M.: Nie bardzo, nadal zaczynam od tego, że po prostu siadam z woskiem. Zapalam świeczkę, więc ma to charakter rytuału, czegoś magicznego. Zawsze trzymam się tej kolejności.

M.V.H.: W czym odlewasz wosk?

R.M.: W recyklingowanym srebrze i recyklingowanym brązie, który jest pokryty 9-karatowym recyklingowanym złotem. Wszystko wytwarzamy w Londynie – i to jest wspaniałe.

chylak-rosh-2
Zobacz torebkę
chylak-rosh-4

M.V.H.: Czym się inspirujesz, tworząc nowe kolekcje? Nadal zwracasz się ku literaturze?

R.M.: Czasem ponownie czytam Boską komedię i znajduję coś, co do mnie przemawia w danym momencie. Czasem zobaczę jakiś obraz i coś mi się przypomina. To bardzo naturalny, organiczny proces, na który składa się wiele moich doświadczeń. Potem łączę to z Boską komedią.

M.V.H.: Które kobiety są dla Ciebie najbardziej inspirujące. Czy masz muzy?

R.M.: Uwielbiam Pinę Bausch – jej eksplorację napięcia, bólu i więzi międzyludzkich. Była bardzo zainteresowana tym, co tkwi głęboko w człowieku, poznawaniem pewnego uniwersalnego bólu i radości. Kocham też jej styl – to, że stworzyła własny mundurek, codziennie nosząc to samo. Prosty, ale bardzo mocny. Uwielbiam też Georgię O’Keeffe – zarówno jej malarstwo, jak i styl. Ale moim ulubieńcem zawsze był Salvador Dalí. Kocham surrealistyczne poczucie humoru, które przenosi nas do zupełnie innego świata – do świata, w którym nie ma zasad.

M.V.H.: Swoją markę zakładałaś sama. Ile osób teraz zatrudniasz?

R.M.: Mój zespół liczy obecnie 27 osób. Mam szczęście, bo to wspaniali ludzie – dzielą ze mną pasję, którą jest wspólne rozwijanie naszej marki. Wszyscy są bardzo mili i radośni. To wyjątkowa grupa, jesteśmy jak rodzina.

M.V.H.: Co stanowi największe wyzwanie, jeśli chodzi o prowadzenie własnej marki biżuteryjnej?

R.M.: Najtrudniej zachować równowagę między stroną kreatywną a komercyjną. Chodzi o to, aby być marką dostępną dla wszystkich, ale jednak zachować pewną magię i indywidualność.

M.V.H.: Czy popełniłaś błędy w swojej karierze, które mogą być przestrogą dla osób stojących na początku swojej zawodowej drogi?

R.M.: Wszyscy popełniamy błędy na starcie. Gdy obrót Alighieri doszedł do trzech milionów funtów, mój zespół składał się tylko z trzech osób. Czułam się tak głęboko związana z każdą częścią firmy, że nie wyobrażałam sobie oddelegowania żadnych obowiązków. Wszystko chciałam robić sama. Z perspektywy czasu żałuję, że nie przyjęłam wcześniej więcej osób do pomocy. To są rzeczy, których się uczysz. Teraz jestem zdecydowanie bardziej otwarta, lepiej umiem się dzielić pracą z moim zespołem. Ale na pewno zajęło mi to więcej czasu, niż bym chciała.

chylak-rosh-9
chylak-rosh-7
Zobacz torebkę

M.V.H.: Czy Londyn ma duży wpływ na to, co robisz? Na Twoją wizję estetyczną?

R.M.: W tym mieście niesamowicie mieszają się różne kultury. Moja rodzina mieszka w północnej dzielnicy Londynu – Hampstead – która bardziej wydaje się wioską, np. wszyscy mają tutaj psy. Ponieważ w Londynie nie ma zasad, jest to miasto pełne wolności – ma mnóstwo do zaoferowania, każdy znajdzie tu coś dla siebie. Możesz wyrażać swoją osobowość, jak tylko zechcesz. Moja garderoba jest bardzo ujednolicona, ciągle noszę to samo: prostą sukienkę na ramiączkach, oversize’owy kaszmirowy sweter i mnóstwo biżuterii. Bardzo monochromatycznie: dużo granatu, czerni i bieli. Lubię mieć prostą garderobę, bo – jako tło – pomaga mi wyrażać się za pomocą biżuterii.

M.V.H.: Co pomaga Ci przetrwać ten trudny czas pandemii?

R.M.: Praca! Bycie kreatywnym i wytwarzanie przedmiotów własnymi rękami może być bardzo terapeutyczne w ciężkich czasach.

chylak-rosh-5
Zobacz torebkę
chylak-rosh-11

Ulubione Miejsca Rosh w Londynie

  1. Jin Kichi - najlepsze japońskie jedzenie
  2. Alfie’s Antiques - sklep z antykami
  3. Hampstead Heath - świetny park na spacery z psem
  4. The Well’s Tavern - mój ulubiony pub
  5. M Kardana - sklep z meblami vintage
Czytaj dalej
Julia Haghjoo
Rozmowy
Wierzę, że nic nie dzieje się bez powodu i że zawsze odnajdę swoją drogę.
Close navigation