Vava Dudu

Rysowanie to najlepszy sposób na wyrażenie tego, co chcę powiedzieć, bez otwierania ust – mówi Vava Dudu, paryska artystka multidyscyplinarna, która łączy modę z rysowaniem, malarstwem i muzyką.

Tekst: Maja von Horn
Zdjęcia: Gosia Turczyńska

Vava Dudu jest po raz pierwszy w Warszawie. Przyjechała na otwarcie swojej wystawy „Caresse”, którą można zobaczyć do 10 września w galerii Guni Nowik. Vava wygląda dosyć awangardowo z głową w jaskraworóżowych i zielonych warkoczykach oraz namalowanym na czole niebieskim sercem, ale ma najcieplejszy, najbardziej zaraźliwy śmiech, jaki słyszałam od nie wiem jak dawna.

Dorastała w Paryżu w latach 70., w rodzinie pochodzącej z Martyniki. Nie zajęło jej wiele czasu, aby wybić się w świecie mody, a wszystko dzięki jej przerabianym, przetworzonym kreacjom. Pracą u boku Jeana-Paula Gaultiera przy jego pierwszej kolekcji haute couture zasłużyła sobie na prestiżową w świecie mody nagrodę dla młodych projektantów ANDAM. Jest kobietą renesansu, od wielu lat występuje i nagrywa muzykę z electropunkową grupą La Chatte. Ale główną siłę twórczą czerpie z poezji, niezależnie od tego, czy rysuje, maluje czy pisze.

Ubrania Vavy Dudu nosiły między innymi Björk, Peaches i Lady Gaga. Jej prace pokazywane były na licznych wystawach, łącznie z Palais de Tokyo, Musée d’Art Moderne de Paris i Fondation Galeries Lafayette w Paryżu, Komplot w Belgii czy Berghain w Berlinie.

VD-gng-7
VD-gng-14
VD-gng-10
VD-gng-4
VD-gng-6
VD-gng-2
VD-gng-17
VD-gng-13

Vava Dudu, instalacja Caresse w Gunia Nowik Gallery, 2022. Dzięki uprzejmości artystki oraz Gunia Nowik Gallery.

Maja von Horn: Nazwałaś swoją warszawską wystawę „Caresse” („Pieszczota”). Czy jest to historia miłosna?

Vava Dudu: Instalacja, którą pokazuję w Warszawie, przypomina moją sypialnię w domu, w Paryżu. Mam tam też dużą pracownię, ale zazwyczaj tworzę w sypialni. Instalacja złożona jest z kilku powieszonych na ścianie prześcieradeł, na których rysuję, maluję, piszę poezję i listy miłosne. Nazwałam ją „Caresse”, bo piszę o miłości – o jej słodkości, gładkości, o pieszczotach. Niektóre prześcieradła przewieszone są przez środek pokoju i dzięki otwartym oknom wiatr wieje w nie niczym w żagle.

M.V.H.: Czy są to wiersze i listy miłosne zebrane z kilku lat, czy raczej nowsze prace?

V.D.: Piszę teksty piosenek dla mojego zespołu od wczesnych lat 90. i wiele z wierszy, które wykorzystuję w swojej modzie i sztuce, to właśnie teksty utworów. Ale napisałam też nowe rzeczy. Moje ubrania to zazwyczaj używane sukienki i koszule, na których piszę teksty. Potem dodaję różne ilustracje miłości, np. rysunki całujących się ludzi.

M.V.H.: Czy myślałaś kiedyś o opublikowaniu swojej poezji w bardziej tradycyjny sposób, na papierze?

V.D.: Myślę o własnej książce, choć pisanie na papierze to zupełnie co innego niż pisanie na materiale. Myślę, że na ubraniu można przekazać więcej. Podoba mi się to, że prostą, używaną sukienkę mogę ozdobić słowami, które wyrażają moje samopoczucie, moje myśli. Uwielbiam taką poezję użytkową.

M.V.H.: Każda sukienka jest unikalna?

V.D.: Tak, sporo podróżuję i z całego świata przywożę sukienki vintage, na których później maluję i piszę. Planuję zrobić to także w Warszawie – pochodzić po lokalnych second-handach i znaleźć coś ładnego. Jestem kolekcjonerką, przywożę do domu różne rzeczy z różnych miejsc i przetwarzam je. To jest moment, kiedy moda spotyka się ze sztuką – choć pewnie więcej w tym sztuki niż mody.

M.V.H.: Będąc artystką multidyscyplinarną, wyrażasz się poprzez różne media. Które z nich jest ci najbliższe? Pisanie, malarstwo, muzyka czy moda?

V.D.: Są dla mnie równie ważne, choć bardzo różne. Gdy piszę lub tworzę ubrania, zazwyczaj pracuję w okrągłym łóżku w mojej sypialni. Bardzo rzadko korzystam z pracowni. Tworzenie w łóżku to bardzo intymna sprawa. Lubię być wtedy sama, potrzebuję tej intymności, by móc pisać. Piszę tylko po francusku i dużo bawię się słowami i ich znaczeniami. Ale gdy występuję z moim zespołem, oddaję część siebie publiczności i w zamian otrzymuję od niej energię. Uwielbiam tę wymianę. W zeszłym tygodniu graliśmy na festiwalu i poznałam tam gościa, który miał wytatuowany na boku cały tekst jednej z moich piosenek dla La Chatte! To niesamowite uczucie, gdy widzisz na własne oczy, jakie wrażenie wywarły na kimś twoje słowa. To są dwie przeciwstawne energie: pisanie piosenek samej w łóżku i potem śpiewanie ich ze sceny, dla publiczności. Ale w obydwu sytuacjach poszukuję dialogu z innymi ludźmi. Robię to samo z moimi rysunkami. Rysowanie to najlepszy sposób na wyrażenie tego, co chcę powiedzieć, bez otwerania ust.

M.V.H.: Jako królowa paryskiej sceny undergroundowej myślałaś kiedyś o mieszkaniu gdzie indziej?

V.D.: Urodziłam i wychowałam się w Paryżu, w północnej części miasta, w Barbès. Moi rodzice przyjechali do Francji z Martyniki, gdy mieli zaledwie 20 lat. Zawsze czułam się bardziej paryżanką niż Francuzką. Nie mieszkałam nigdzie indziej, dopóki parę lat temu nie zdecydowałam się przeprowadzić do Berlina. Zostałam tam prawie sześć lat. Oprócz Paryża i Berlina uwielbiam Japonię. To właśnie tam dostałam pierwszą większą szansę zawodową. Mój pierwszy agent był z Japonii, pierwsza galeria, która zdecydowała się mnie reprezentować, też była stamtąd. Mam wielki sentyment do tego kraju i często tam wracam.

chylak-vava-dudu-4
chylak-vava-dudu-1

M.V.H.: Gdy byłaś nastolatką, twoim idolem był Jean-Paul Gaultier. W 1997 roku, gdy już dorosłaś, udało ci się pracować z nim nad jego pierwszą kolekcją haute couture. Co cię w nim fascynowało?

V.D.: W wieku kilkunastu lat praca z nim była moim największym marzeniem. W tamtych czasach to właśnie Jean-Paul Gaultier, jak również Rei Kawakubo i Yoshi Yamamoto mieli na mnie największy wpływ. Gaultier miał bardzo demokratyczne podejście do mody. Do swoich pokazów zatrudniał dziewczyny zupełnie przeróżne – czarnoskóre, Arabki, niskie i wysokie, grube i chude. I to nie tylko dziewczyny z agencji modelingowych, ale po prostu wzięte z ulicy. Ta różnorodność odzwierciedlała nasze społeczeństwo, było to nowoczesne podejście. W przeciwieństwie do wielu innych projektantów tamtej epoki nie był snobem, nie przejmował się elitą. Zawsze interesował się różnymi typami ludzi.

M.V.H.: Później połączyłaś siły z projektantem Fabrice’em Lorrainem.

V.D.: Tak, przez kilka lat wspólnie tworzyliśmy kolekcje unikatowych ubrań. W 2001 roku otrzymaliśmy w Paryżu nagrodę ANDAM, prestiżowe wyróżnienie dla młodych projektantów.

M.V.H.: Ale nawet mimo to nie zdecydowałaś się założyć własnej marki, zacząć produkować i sprzedawać swoich kreacji?

V.D.: Nie, wszystko robiliśmy sami, własnymi rękoma, więc oczywiście nadszedł moment, kiedy nie dawaliśmy rady, nie nadążaliśmy za popytem. Jeśli przyjrzysz się duetom, którym się powiodło, jak np. Yves Saint Laurent i Pierre Bergé, to zauważysz, że jedna osoba jest siłą kreatywną, a druga biznesową. Fabrice i ja oboje jesteśmy artystami, a to nigdy nie działa na dłuższą metę.

M.V.H.: Znana jesteś z nonkonformizmu. Słyszałam, że odmówiłaś zlecenia dla Céline Dion, bo nie przepadałaś za jej muzyką.

V.D.: Byłam wówczas bardzo młoda. To były wczesne lata 90., wtedy często zajmowałam się wyszywaniem sukienek koralikami. Znałam dziewczynę w Paryżu, która pracowała jako stylistka dla Céline Dion. Zadzwoniła do mnie z Kanady, pytając, czy zrobiłabym dla Céline sukienkę. Zajęłoby mi to miesiąc, a na dodatek nie byłam jej fanką, więc odmówiłam. Pamiętam, że powiedziałam jej, że gdyby była to Courtney Love, to bym to zrobiła bez wahania.

M.V.H.: Poszłaś kiedykolwiek na jakiś kompromis?

V.D.: Raczej nie. Cenię swoją wolność ponad wszystko. Właśnie dlatego robię tyle różnych rzeczy – muzyka, malarstwo, moda. Gdybym zajmowała się tylko jedną z nich, na pewno musiałabym pójść na jakieś kompromisy, by móc się utrzymać. Nie da się wyżyć z 10 unikatowych sukienek. Nie interesują mnie żadne kompromisy – wolę robić więcej, ale po swojemu. Lubię podróżować, poznawać nowych ludzi. Nie mogłabym pracować tylko dla jednej marki, siedzieć codziennie w tym samym biurze, z tymi samymi ludźmi. To dla mnie nie wchodzi w grę.

M.V.H.: W późniejszych latach ubierałaś wiele znanych osobowości, między innymi Björk, Peaches i Lady Gagę.

V.D.: Poznałam Nicolę Formichettiego w Londynie, gdy miał 20 lat. Wkrótce potem został stylistą Lady Gagi i poprosił mnie, bym wysłała mu kilka swoich projektów. Pamiętam, że były to początki Facebooka, Nicala był chyba pierwszą osobą, do której kiedykolwiek tam napisałam. Spakowałam ubrania w paczkę i wysłałam do Stanów. Gaga wybrała do teledysku „Bad Romance” kurtkę mojego autorstwa – i bum, jest już tam uwieczniona na zawsze.

M.V.H.: Klip ma dziś 1,5 miliarda odsłon na YouTubie.

V.D.: Wiem, wariactwo. Od czasu tego teledysku ludzie proszą mnie o przeróżne rzeczy, na przykład o poprowadzenie warsztatów dla dzieci, zwłaszcza dla tych ze specjalnymi potrzebami. Nadal uwielbiam to robić.

chylak-vava-dudu-3
chylak-vava-dudu-5

M.V.H.: Jedne z nich odbywają się w Muzeum Warszawy.

V.D.: Tak, bardzo się z tego cieszę. Podczas tych warsztatów ozdabiamy jedwabne szale i koszulki, malując i rysując bezpośrednio na nich. Spędzamy cały dzień razem, recyklingując modę.

M.V.H.: Wydaje się, że w obliczu kryzysu klimatycznego uczenie dzieci o alternatywnych, zrównoważonych sposobach na wyrobienie świetnego stylu jest ważniejsze niż kiedykolwiek.

V.D.: Gdy zaczęłam pracować w modzie 30 lat temu, nie miałam żadnych pieniędzy, więc chodziłam do sklepów z używaną odzieżą. Ale nie było to tak rozpowszechnione jak obecnie. Teraz wszyscy muszą się przejmować środowiskiem, niezależnie od tego, czy mają pieniądze, czy nie. Nie powinieneś kupować durnych szmatek tylko dlatego, że ci się podobają. Powinny być porządne jakościowo, zrobione tak, by można było je potem przekazać dzieciom lub znajomym. Podczas moich warsztatów chcę wpoić dzieciom, że dbanie o ubrania jest cool, że malowanie na T-shircie, który już masz w szafie, jest bardziej cool niż kupowanie nowego. W przyszłości chciałabym prowadzić coraz więcej takich zajęć.

M.V.H.: Twój look jest bardzo awangardowy, znacznie odbiega od wyglądu typowej paryżanki. Masz świetne jaskrawoniebieskie kreski pod oczyma i niebieskie serce namalowane na czole. Skąd inspiracja?

V.D.: Jako nastolatka sporo czasu spędzałam w muzeach i galeriach, zwłaszcza w Luwrze. Uwielbiałam kolekcję obiektów ze starożytnego Egiptu i wydaje mi się, że to wszystko teraz do mnie wraca. To jest najlepszy aspekt dorastania w Paryżu, właśnie w ten sposób odkryłam sztukę. Zdałam sobie sprawę z tego, że można samemu tworzyć piękne rzeczy. Nigdy nie chodziło mi o pieniądze. Zafascynował mnie proces kreacji.

M.V.H.: Czy to rodzice zabierali cię do muzeów?

V.D.: Nie, chodziłam sama. Czasem w domu, z rodzicami, potrafi być niewesoło. Chciałam być sama, robić rzeczy po swojemu.

M.V.H.: W jaki sposób Paryż zmienił się w ostatnich latach?

V.D.: Mniej więcej 10 lat temu przeniosłam się do Berlina, bo Paryż był dla mnie zbyt konserwatywny, zbyt nudny. Ale w ostatnich latach bardzo się zmienił – może to nowe pokolenie daje mu świeży koloryt. W świecie mody też jest więcej różnorodności, która przypomina dawne pokazy Jeana-Paula Gaultiera – różne kolory skóry, typy sylwetek, twarze. Wszelkie typy urody, nareszcie.

M.V.H.: Czy w porównaniu z czasem twojej młodości teraz łatwiej czy trudniej jest być początkującym projektantem?

V.D.: Na pewno łatwiej jest zostać dostrzeżonym dzięki mediom społecznościowym.

M.V.H.: Ale na Instagramie jest mnóstwo mody, konkurencja jest ogromna.

V.D.: Jeśli robisz coś zupełnie odmiennego niż inni, to zostaniesz dostrzeżony. Jeśli twój przekaz jest mocny, możesz się przebić do ludzi szybciej niż kiedykolwiek wcześniej. Ja musiałam chodzić na pocztę, żeby wysyłać zaproszenia na moje pokazy. Teraz wszystko jest takie proste.

Ulubione Miejsca Vavy w Paryżu

  1. Bistro: Chez Jeannette
  2. Restauracja: La Chope Des Artistes
  3. Pchli targ: Porte de Clignancourt & Porte de Montreuil
  4. Vintage: Boutique Noir Kennedy
  5. Centrum sztuki: Le confort moderne in Poitiers
  6. Muzeum: Palais de Tokyo
  7. Emmaus sklepy charytatywne we Francji
Czytaj dalej
Lesia Khomenko
Wywiady
Tak postrzegam rolę artysty – żeby przemyśleć, co się dzieje, czemu to się dzieje w XXI wieku i czemu tak ma teraz wyglądać nasza nowa rzeczywistość.
Close navigation