
Tekst: Kaja Werbanowska
Zdjęcia: Pierre Bohrer
Zdjęcia prac: Estate of Teresa Pągowska
Teresa Pągowska to artystka, która na wielu poziomach wyprzedzała swoje czasy, a jej twórczość jest niezmiennie aktualna. Zwrot ku naturze i odwrócenie od myślenia antropocentrycznego pozwalają dziś, w czasach ciągłych kryzysów i katastrofy klimatycznej, spojrzeć na obrazy Pągowskiej z zupełnie innej perspektywy. Udowadnia to trwająca właśnie w paryskiej galerii Thaddaeus Ropac wystawa „Re-enchantment”, na której można zobaczyć prace polskiej artystki.
O wybitnej malarce, która w trudnych dla kobiet czasach konsekwentnie i bezkompromisowo podążała własną ścieżką, opowiada jej syn – Filip Pągowski.

Nadchodząca wystawa Teresy Pągowskiej zostanie otwarta w czwartek 13 lutego 2025 r. w Thaddaeus Ropac Gallery w Londynie.
„Shadow Self” to pierwsza brytyjska wystawa Pągowskiej. Poprzez powtarzający się motyw cienia, wystawa pokazuje rozwój jej twórczości od początku lat 60. do połowy lat 2000., prezentując obrazy z jej głównych serii obok wybranych prac na papierze.
„Pracowała prawie codziennie. Malowanie było dla niej racją bytu, więc kiedy nie mogła tworzyć, stawała się nieszczęśliwa, brakowało jej wytracania tej energii, którą miała w sobie”, wspomina swoją mamę Filip. Twórczość Teresy Pągowskiej zaliczana jest do nurtu nowej figuracji, malarstwa, w którym postaci, zwierzęta i przedmioty malowane są plamą koloru na granicy abstrakcji i przedstawienia. Na większości obrazów pojawiają się zdeformowane sylwetki kobiet – jako pozbawione szczegółów anonimowe ciała, w dynamicznych i tanecznych pozach. Jednocześnie udawało się jej zbudować wrażenie intymności scen, jakby widz podglądał nieświadome tego postaci. Plażowiczki, akrobatki, kobiety siedzące czy ukazane w miłosnym akcie nierzadko malowała w towarzystwie zwierząt, na tle pejzażu.
Często opowiadała, że tworzenie to dla niej ciągłe poszukiwanie czegoś nowego, nieznanego. „Interesowała się sztuką, jej historią, wiedziała, co dzieje się na świecie, ale miała swój własny wymiar i szybko zaczęła być »swoja«. Obrała sobie drogę i nie stała w miejscu, tylko rozwijała się we własnym świecie”, opowiada syn i dodaje, że zawsze imponowała mu niezależność mamy. Wyróżniającą cechą prac Pągowskiej jest też oszczędność form i barw – ten swoisty brak dodaje im jeszcze większej siły wyrazu. Niezagruntowane płótno wprowadza malarski walor, a biel, ulubiona barwa artystki – wrażenie negatywu.

Ponowne oczarowanie
Nie tylko w Polsce postać Pągowskiej nie przestaje fascynować. W znanej paryskiej galerii Thaddaeus Ropac trwa zbiorowa wystawa „Re-enchantment” (z ang. ponowne oczarowanie) prezentująca prace dziewięciu twórczyń i jednego twórcy, których praktyki artystyczne badają sposoby ponownego zauroczenia światem w odpowiedzi na rozczarowanie, jakie przyniósł XX wiek. Prace Teresy Pągowskiej pokazywane wśród dzieł współczesnych artystów stanowią oś wystawy. Kuratorka Oona Doyle, zainspirowana słowami naukowczyni i aktywistki feministycznej Silvii Federici, zastanawia się nad próbą odczarowania nowoczesnego – kapitalistycznego i zmechanizowanego – świata. Zwraca uwagę na podmiotowe spojrzenie Pągowskiej na kobiety. Jej postaci, malowane w często niespokojnych, erotycznych, a czasem odwrotnie – nieśmiałych pozach, są czymś świeżym w uniwersum sztuki zdominowanym przez mężczyzn. Co ważne, poza figurami kobiet Pągowska chętnie malowała także pejzaże i zwierzęta. „To artystka zapowiadająca trendy, wrażliwa na naturę, otoczenie, kochająca zwierzęta, które bardzo często towarzyszą postaciom na płótnach”, tłumaczy kuratorka wystawy. Zwraca też uwagę na używanie przez Pągowską zabiegu negatywowego malowania postaci, który sprawia, że nasze antropocentryczne patrzenie na świat zostaje odwrócone. Oona Doyle powtarza za Federici, że bliskość człowieka z naturą pomaga tworzyć wspólnotę i kolektywnie dbać o ziemię. Prace artystki mają w sobie coś sennego i magicznego, są próbą zaczarowania rzeczywistości, co dziś – w erze ciągłych kryzysów i wojen – nabiera nowej mocy.

Wielki świat
Urodziła się w 1926 roku w Warszawie. Jej matka zmarła na gruźlicę, kiedy dziewczynka miała cztery lata. Małą Teresą i o trzy lata starszym bratem opiekowali się przyjaciele i znajomi rodziny rozsiani po różnych majątkach w Polsce. Ojciec musiał zarabiać, nie miał czasu, żeby zajmować się córką i synem. Był rolnikiem, więc na początku lat 30. postanowił przenieść się z dziećmi do Poznania, ponieważ Wielkopolska była w tym czasie najbardziej rozwiniętym agrarnie regionem w kraju. Tam też Teresa poszła do szkoły, spędziła wojnę, uczyła się rysunku, a potem studiowała malarstwo i techniki ścienne w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych (dziś Uniwersytet Artystyczny).
W latach 50. związana była z sopockim środowiskiem artystycznym. Razem z pierwszym mężem, malarzem Stanisławem Teisseyre’em, i jego zespołem, uczestniczyła w odbudowie gdańskiej starówki. Do dziś na fasadach kamienic przy Długim Targu można oglądać realizacje ścienne Pągowskiej. Jej kariera dydaktyczna rozwijała się bardzo szybko. Teresa zaczynała jako asystentka znanego malarza i scenografa Piotra Potworowskiego na gdańskiej PWSSP (dziś ASP), potem przez trzy lata uczyła w Łodzi, a w 1972 roku dostała propozycję pracy na Wydziale Grafiki w warszawskiej Akademii, gdzie prowadziła własną pracownię.
Kiedy mieszkała w Sopocie, związała się z Henrykiem Tomaszewskim – wybitnym grafikiem, rysownikiem i twórcą Polskiej Szkoły Plakatu, dla którego zdecydowała się na powrót do Warszawy. Filip urodził się jeszcze w Sopocie. Teresa i Henryk wzięli ślub kilka lat po narodzinach syna i od razu całą rodziną ruszyli w podróż po Europie volkswagenem garbusem. „Miałem wtedy siedem lat. Przez prawie trzy miesiące przejechaliśmy Czechosłowację, Austrię, Szwajcarię, Włochy i Francję. Pamiętam, jak w Paryżu spotkaliśmy się z przyjaciółmi rodziców – Konwickim, Hłaską, Cieślewiczem. Poczułem wtedy, że otwiera się przede mną wielki świat, jakby moje dzieciństwo właśnie się zakończyło”, wspomina Filip.

Ciężar właściwy
Teresa Pągowska to artystka, która w czasach dominującego w świecie sztuki patriarchatu traktowana była na równi z mężczyznami. „Miała to szczęście, że bardzo szybko zaczęto ją postrzegać jako poważnego artystę – nie używało się wtedy feminatywów. Budziła szacunek wśród innych twórców, bo wiedzieli, że ma »ciężar właściwy« i nie można jej ignorować”, tłumaczy Filip. Spory wpływ miała na to asystentura w pracowni Potworowskiego. „Był ciekawym, otwartym człowiekiem, przez wiele lat mieszkał w Wielkiej Brytanii. Spotkanie z nim na początku zawodowej drogi dało mamie dużo energii do pracy – ustawiło ją światopoglądowo, wierzyła, że też może zajść tak daleko. Z Potworowskim zawsze miała bardzo dobry kontakt, nigdy nie czuła, że patrzy na nią z góry czy traktuje inaczej ze względu na płeć. Byli na tyle blisko, że został moim ojcem chrzestnym”, opowiada.
Nawet w czasach komuny nie bała się wychodzić ze swoją sztuką poza Polskę, dzięki czemu w 1961 roku jako jedna z dwóch kobiet została zaproszona do udziału w wystawie „Fifteen Polish Painters” w nowojorskim muzeum MoMA. Od dziecka uczyła się francuskiego, dlatego jej artystyczne działania skierowane były na Francję i francuskojęzyczną część Szwajcarii. Z czasem nauczyła się też mówić po włosku. „Nigdy nie czuła się oddalona od »wielkiego świata«. Jeździła do Włoch, gdzie znani artyści chętnie zapraszali do siebie polskich twórców z tego samego pokolenia. W Paryżu miała wystawy zbiorowe i indywidualne, a w niewielkiej górskiej miejscowości we francuskojęzycznym kantonie w Szwajcarii do dziś istnieje galeria Numaga, z którą była związana przez 20 lat”, opowiada Pągowski i wspomina: „Rodzice czasem mnie tam zabierali. To była zupełnie inna rzeczywistość. Choćby fakt, że rzeźnik ze szwajcarskiej wioski miał kolekcję dzieł sztuki, a wśród nich prace mojej mamy”.
Zagraniczne kooperacje procentowały rozpoznawalnością na świecie. Jeszcze za życia Teresy Pągowskiej jej twórczość cieszyła się uznaniem, a obecnie prace artystki osiągają na aukcjach sztuki zawrotne ceny oraz znajdują się w najważniejszych zbiorach publicznych i prywatnych także w Polsce. O niesłabnącym zainteresowaniu jej pracami świadczy tłumnie odwiedzana wystawa z cyklu „Masters” pokazywana w warszawskiej galerii Starak Art Space w 2022 roku (później w PGE w Sopocie) przypominająca jej postać i twórczość. „Mama zawsze uważała, że obrazy powinny być sprzedawane, iść w świat. Mówiła, że nie maluje po to, by stały gdzieś w kącie, tylko żeby były w dobrych kolekcjach, cieszyły odbiorców”, tłumaczy Filip, który razem z kuratorką Agnieszką Szewczyk od sześciu lat opiekuje się dorobkiem artystki, sprawuje pieczę nad rodzinnym archiwum i zarządza kolejnymi wystawami.
Do 1976 roku Teresa, Henryk i Filip mieszkali w kamienicy Wedla u zbiegu ulic Szpitalnej i Górskiego w Warszawie. „Mama nie miała swojej pracowni, więc malowała cały czas w salonie, który był spory. Ale kiedy przychodzili goście, musiała za każdym razem robić porządek z pracami, sztalugami i narzędziami. Właśnie budowano jednorodzinne domy na Dolnym Mokotowie i ktoś nagle się wycofał, więc udało im się kupić jeden z nich. Wreszcie mieli dwa własne miejsca pracy”, wspomina Filip, który cztery lata później wyjechał na trzy dekady do Nowego Jorku. Kilka lat wcześniej zdecydował się studiować grafikę w warszawskiej Akademii, co nie jest łatwe, gdy oboje rodzice są na uczelni uznanymi profesorami. Jak sam przyznaje, jego wyjazd z Polski był także ucieczką, próbą uniezależnienia się od rodziców, wybitnych twórców, i odnalezienia własnej artystycznej drogi. Udało mu się. Uznawany za jednego z najwybitniejszych polskich grafików od 25 lat współpracuje ze znaną marką modową Comme des Garçons, dla której stworzył m.in. słynne serce – logo linii PLAY. Jest też autorem komunikacji wizualnej trasy koncertowej „Summer Sixteen” i okładek płyt Drake’a. Wcześniej przez wiele lat jego ilustracje ukazywały się na łamach magazynów „The New Yorker”, „The New York Times” czy „Le Monde”. Po śmierci rodziców (Henryka w 2005 i Teresy w 2007 roku) wrócił do rodzinnego domu i dziś sam tworzy w pracowni mamy: „Jest trochę większa i ma lepsze światło niż dawna pracownia ojca. W części ojca są teraz sypialnia i biblioteka”, tłumaczy.
Prezentacja obrazów Teresy Pągowskiej w jej ukochanym Paryżu w znanej światowej galerii to dla Filipa ekscytujący moment. „Zastanawiałem się, co mama by powiedziała na temat wystawy, i jestem pewien, że byłaby naprawdę zadowolona”, podsumowuje.
Wystawa „Re-enchantment” w galerii Thaddaeus Ropac w Paryżu trwała do 11 maja 2024 roku.
Nadchodząca wystawa Teresy Pągowskiej zostanie otwarta w czwartek 13 lutego 2025 r. w Thaddaeus Ropac Gallery w Londynie.
„Shadow Self” to pierwsza brytyjska wystawa Pągowskiej. Poprzez powtarzający się motyw cienia, wystawa pokazuje rozwój jej twórczości od początku lat 60. do połowy lat 2000., prezentując obrazy z jej głównych serii obok wybranych prac na papierze.

